Zapowiadane jako wyjątkowe, tegoroczne Małopolskie Królewskie Widowisko na Wiśle miało być artystycznym ukoronowaniem obchodów Tysiąclecia Królestwa Polskiego. Zamiast zachwytu – wielu widzów opuściło bulwary wiślane z poczuciem niedosytu. Smoki niemal zniknęły z tego widowiska, było ich wyjątkowo mało.
Przed godziną 21:00 nad Wisłą pojawił się deszcz, a z oddali słychać było burzę, widowisko nie tylko nie rozpoczęło się wcześniej, ale wystartowało z około 20-minutowym opóźnieniem. W tłumie, przemoczonym i nieco zdezorientowanym narastało rozczarowanie.
Parada Smoków od lat przyciąga tłumy właśnie dzięki fantazyjnym bestiom sunącym po rzece. Tym razem jednak legendarnych smoków było jak na lekarstwo. W ich miejsce pojawiły się łodzie, barki i skutery wodne, na słabo oświetlonej rzece. Ludzie znajdujący się poza strefą loży honorowej nie wiele widzieli z daleka – telebim nie pomagał.
Choć widowiska pirotechniczne to zwykle bardzo pożądany i jakby kulminacyjny punkt programu, tym razem ich nadmiar zadziałał odwrotnie. Strzelano niemal bez przerwy, czasami bez związku z akcją sceniczną. Jak to się mawia „co za dużo…”
Inscenizacje odbywały się wyłącznie na brzegu Wisły, tuż przed lożą VIP. Tysiące zgromadzonych widzów widziały jedynie niewielki ekran, na którym z trudem można było dostrzec szczegóły spektaklu. Całość, nie była wymyślona słabo, widowisko zaplanowano ciekawie i na pewno warte obejrzenia, jednak nie z daleka i nie po zmroku – raczej nikt poza strefo honorową nie był w stanie zbyt wiele zobaczyć, a przecież w tej strefie było najmniej osób – prawdziwe tłumy były poza ta strefą honorową. Tutaj najważniejszym elementem są majestatyczne smoki, dobrze oświetlone, aby każdy mógł to zobaczyć z daleka. To w końcu widowisko plenerowe dla masy ludzi zgromadzonych nad brzegiem Wisły. Na tego typu wydarzenia musi być takie widowisko, które każdy będzie dobrze widział z daleka.
Na zdjęciach i filmie możecie zobaczyć jednak co nieco zobaczyć.
