15 221 widzów oglądało na stadionie to szaleństwo, które w sobotę wydarzyło się przy ul. Reymonta w Krakowie. Takich emocji dawno nie było w tym miejscu. Wyrównanie oraz bramka dające zwycięstwo Wiślakom padły już w doliczonym czasie gry. Takiego zwrotu akcji nie spodziewał się chyba nikt, a już na pewno nie mogli w to uwierzyć zawodnicy GKS Katowice.
Początek meczu układał się po myśli gospodarzy, którzy już w trzeciej minucie wyszli na prowadzenie dzięki bramce Goku. To był gol otwierający spotkanie i jedyny jaki padł w pierwszej połowie, chociaż obie drużyny przez pierwsze 45 minut stwarzały sobie sytuację. Jak chociażby Duda dla Wisły czy Janiszewski dla gości z Katowic. Druga część spotkania nie była już tak spokojna. W 57 minucie wyrównanie dla GKS-u stało się faktem za sprawą Bergiera. Zaledwie sześć minut później na prowadzenie wyszli piłkarze z Katowic za sprawą Mateusza Maka. Kolejne minuty nie zapowiadały pomyślnego wyniku dla gospodarzu, przy piłce częściej byli zawodnicy GKSu Katowice. Jak się jednak okazało doliczony czas gry całkowicie odwrócił losy spotkania, przegrywająca Wisła nie tyle doprowadziła do wyrównania co zdobyła bramkę na wagę zwycięstwa w setnej minucie. Gogół zdobył bramkę dla krakowian w 80+7 minucie, a następnie głową Baena w 80+9.
